Żyjemy w czasach, kiedy priorytetem jest matura, studia, praca, kariera, a w między czasie ślub i zakup mieszkania. Jeśli ułożymy te priorytety w piramidę, to gdzieś na jej szczycie znajdzie się dziecko. Na początku nie jest zbyt ważne, ale kiedyś przychodzi moment i na nie.
W tym stwierdzeniu utwierdzają nas koncerny farmaceutyczne oferujące antykoncepcję. W końcu w nieplanowaną ciążę bardzo łatwo jest zajść…
To, jak bardzo “łatwo” jest zajść, okazuje się kiedy para zaczyna starać się o dziecko. Bywają tacy szczęśliwcy, którym udaje się to za pierwszym razem. Inni niestety czekają. Mija jeden miesiąc, drugi i trzeci. A tu nic… W sumie każdy negatywny test można sobie wytłumaczyć: “to jeszcze nie PORA”.
Jak życie młodych wydaje się już być stabilne (małżeństwo, praca, mieszkanie) to dla rodziców zaczyna się idealny moment do zadawania pytań: “kiedy będzie wnuk?”, “planujecie może powiększenie rodziny?” W sumie bowiem już czas. Z ekonomicznego punktu widzenia pewnie tak.
Natomiast patrząc z punktu biologi okazuje się, że dla naszego ciała niekoniecznie. Nim zbierzemy się w sobie i pójdziemy do lekarza. Stoczymy bitwę by przyznać przed samym sobą, że coś jest nie tak. Bo zawiodły wszelkiego typu opcje takie jak: “Może uda się na urlopie.” “Na urlopie się nie udało, a to może po…” “Ten kolejny urlop jest dłuższy, to na pewno wtedy” Gdy nie udaje się ani na urlopie, ani po, ani przy butelce wina, ani w czasie abstynencji i jak wyczerpiemy już wachlarz wszystkich możliwości Zapali się czerwona lampka a może jednak coś jest nie tak.
Wtedy warto wybrać się do dobrego lekarza, być może już rozważać wizytę u ginekologa zajmującego się niepłodnością, aby wykluczyć wszelkie nieprawidłowości (hormonalne, anatomiczne). Zaś partnera wysłać do androloga oraz badanie nasienia. O tym jakie to trudne przeczytacie na blogu nieplodni.blox.pl.
Podane aspekty są trudne zarówno dla panów jak i dla pań, ale niezwykle ważne.
Poniżej załączam linki do trzech wpisów, które myślę, że powinni wszyscy przeczytać. Bo statystycznie wśród nas będą osoby, których starania są dość długie, wyczerpujące i potrzebują wsparcia. Bywa, że zdeterminowani muszą skorzystać z pomocy najnowszych zdobyczy medycyny. Wachlarz opcji jest dość szeroki od naturalnego zapłodnienia (po wykonaniu np. niezbędnych zabiegów, leczenia hormonalnego itd) po in vitro. Nie raz miałam okazję spotkać się z kobietami (parami), które musiały skorzystać z metody in vitro (najczęściej nie mówią o tym od razu). Dlatego jeśli jesteś sceptyczny co do tej metody, zachęcam do przeczytania pierwszego artykułu:
- “Jest w ciąży z jakimś invitro”– Dość mocny tekst o In vitro znanej mi pary Natali i Łukasza… Wpis idealny dla sceptyków.
- Niezwykle rzadko mężczyźni wypowiadają się na trudne tematy. Poniżej przedstawiam rozważania pana, który wraz z żoną przeszedł trudną drogę leczenia niepłodności.
“Nie mam żalu do ludzi, że są tacy, jacy są. Po prostu empatia ma swoje granice. Każdy myśli, że jak ktoś informuje to potrzebuje pocieszenia albo dobrej rady. „Musisz wierzyć, nic straconego”. „Będzie dobrze”. O tradycyjnym już „kupcie butelkę wina i wyluzujcie” nawet nie wspominam. 😉
Swego czasu ruszyła kampania społecznościowa dotycząca depresji. Że człowiek z depresją wymaga leczenia, bo to jest choroba. Że człowiek z depresją nie jest świrem. Że człowiek z depresją potrzebuje medycznego wsparcia a nie dobrej rady. Że depresja to nie chandra.
Przydałaby się podobna kampania społeczna dotycząca niepłodności. Że jedna na cztery pary ma problem z zajściem w ciążę. Że trzeba się badać. Że to choroba społeczna, którą trzeba leczyć, zamiast pocieszać i dawać dobre rady. Że to iż ktoś cię informuje o swoim problemie jest przejawem wielkiego zaufania oraz tego, że się martwi o relacje z tobą (w końcu to rodzaj comming outu). Że niepłodna jest para i że to nie jest niczyja wina. “
Więcej na nieplodni.blox.pl.Rozważanie na temat tego czy badać się czy nie badać.
- Kolejny artykuł pochodzi z Wysokich Obcasów i nosi tytuł „Niepłodność czy to wyrok?”
“Jak leczenie niepłodności przeżywają kobiety, a jak mężczyźni?
Wiele par przychodzi do mnie i używa słowa „wina”. Wtedy pytam: „Czy jak ktoś w pani rodzinie ma cukrzycę, to jest to jego wina?”. No nie jest. I wtedy pani zaczyna mówić dalej, na przykład: „Ja ostatnio na męża tak nawrzeszczałam, że nawet dziecka nie potrafi zrobić”. A mąż siedzi skulony, chciałby zareagować, ale nie może, bo ona jest przecież „biedna”. Wtedy musimy zacząć od początku: że niepłodność jest chorobą jak każda inna, że nie można czuć się winnym za to, że jest się chorym, skoro się do tego nie doprowadziło. „No bo gdybyśmy wiedzieli, tobyśmy nie zwlekali i poszli się leczyć wcześniej” – mówią mi pacjenci. Gdyby wiedzieli, toby to zrobili, ale nie wiedzieli i nie zrobili, koniec dyskusji. Muszą wziąć za to odpowiedzialność, a nie nawzajem się oskarżać, chociaż to kobieta częściej oskarża mężczyznę. Mężczyzna nie ma takiego parcia na dziecko.”
Kliknij by przeczytać cały artykuł.
Podsumowując: pytanie tylko kiedy JEST PORA na dziecko i KIEDY zacząć się martwić?
Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Codziennie spotykam pary, które mówią „nam się udało za pierwszym razem” i „pary, które mówią staraliśmy się o dziecko kilka lat”. Czy jest złota reguła kiedy jest moment graniczny? Niestety nie ma, natomiast długie staranie bez efektu powinno zapalić czerwoną lampkę.
Mam nadzieję, że pary, które długo się starają, zainspiruję do poszukiwań. Zaś otoczenie do wspierania. Czasami nie trzeba nic mówić, wystarczy być. Czasem można podsunąć artykuł, telefon.
P.S. Dziękuję Alice za pomoc w znalezieniu grafiki do artykułu.
6 komentarzy
Katarek
30-09-2014 at 13:20moja koleżanka ma taki problem…starają się z mężem i nic…kto jak kto ale ona byłaby idealną matką
Madzia
27-11-2014 at 10:49Ja uważam że w wielu przypadkach pora na dzidziusia była, tylko rodzice byli zajęci czym innym np. zarabianiem pieniędzy na owe maleństwo. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że biologii nie przeskoczymy a my z roku na rok jestesmy starsi, a nie młodsi.Jestem mamą 3 cudownych dzieci w pierwszej ciąży byłam mając 23 lata w drugiej 29 a w trzeciej 34. W pierwszą ciążę zaszlismy bez problemu, a z każdą kolejną nie było już tak łatwo.Muszę przyznać ,że to jak się czułam w pierwszej ciąży, a jak w ostatniej to dosłownie niebo a ziemia!!! W pierwszej ciąży, mogłam góry przenosić, a w trzeciej mogłam tylko na nie popatrzeć. Chciałam przez to powiedzieć że wiele par stara się o swoje dzieciątka zbyt późno mysląc że ciągle mają czas, a niestety patrząc na statystyki czas mieli tylko trochę wczesniej. Uważam, że powinno głosniej mówić się o tym, że nie należy zwlekać i zwlekać tylko mądrze pomysleć czy chcemy mieć dzieci mając dwadziescia parę lat czy na okrągło starać się o nie mając trzydziestkę czy czterdziestkę na karku.
Hania
27-11-2014 at 23:06Pierwsze dziecko mialam w wieku 40 lat, teraz jestem w drugiej ciazy. Nie mialam zadnych problemow z zajsciem. Obawiam sie, ze jestem bardzo plodna. Nie ma reguly.
Kociarowa
11-08-2015 at 10:49Razem z mężem jesteśmy jeszcze dość młodą parą, ja mam 23 lata a on 28. O dziecko staramy się od 9 cykli, teraz zaczął się 10 a wraz z nim padłą decyzja o rozpoczęciu diagnostyki. Wiadomo, że zanim podjęliśmy decyzję o dzidziusiu to chcieliśmy możliwie ustabilizować swoją sytuację materialno – mieszkaniową, ale dla nas nigdy nie była ona najwyższym priorytetem, bo niestety w dzisiejszych czasach może się zmienić z dnia na dzień. Kiedy czytałam ten wpis to tak jakbym czytała swoją historię: z winem, bez wina, po dwóch dniach przerwy, codziennie, na urlopie, z celowaniem w dni płodne, spontanicznie…I nic nie pomogło. I tu chyba przychodzi najtrudniejszy moment: zdać sobie sprawę, że potrzebujemy pomocy. Problem niestety dotyka nie tylko „zwlekających”.
Położna Kasia
11-08-2015 at 21:37Kociarowa Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Wy go podjęliście.
Trzymam kciuki.
Małgosia Pawłowska
27-10-2015 at 22:01Na szczęście, od jakiegoś czasu, pojawia się coraz więcej artykułów, książek i innych form wsparcia dla osób zmagających się z niepłodnością (choć i tak, moim zdaniem, wciąż za mało). To bardzo delikatny temat, dotykający najbardziej intymnych sfer życia.
Polecam odwiedzać stronę stowarzyszenia Nasz Bocian. Jest tam sporo wartościowych informacji dotyczących niepłodności, bezdzietności, adopcji…
Wszystkim starającym się, życzę upragnionych „dwóch kresek” 🙂
http://wzwiazkuz.blogspot.com/